[PF] O odwadze i puszczaniu

[Piotr Filonowicz]

Dziś uświadomiłem sobie:
Kiedy zalecam puszczanie, mam w domyśle puszczanie bezpieczne.
Puszczanie takie, które przekracza granicę i zatrzymuje się przed inną.
Pozwalam sobie na krzyk, ale nie krzyczę aż do totalnego, krwawego zmasakrowania sobie gardła.
Pozwalam sobie na wytrącenie z pionu, ale nie do ostrego rąbnięcia w ziemię, lecz do miękkiego pochwycenia ciała w locie lub miękkiego upadku.
Pozwalam sobie na puszczenie wściekłości, ale nie do zniszczenia swoich pięści i nie do zabicia tego, na kogo jestem wściekły.
Pozwalam sobie na miłość, ale nie do zaduszenia.
Gdzie jest zatem totalność puszczania, totalność wolności?
Może totalność nie jest celem. Może cel jest gdzieś indziej. Może jest nim poszukiwanie, ciekawość, bezpieczeństwo.


Hasło nie lękaj się nie jest w zamyśle hasłem totalnym. Nie chodzi o nie lękanie się niczego i pod żadnym względem. Nie o brak lęku przed obcięciem sobie ręki dla zabawy; nie o brak lęku przed napluciem w twarz przechodniowi.

A może totalność pojawia się tylko w wierze? Tylko wobec Boga? Tylko wobec celu?
Może totalność zawsze jest błędem.
Grzechem.

Na pewno jest wykroczeniem.

Myślę o tym przed rozpoczęciem projektu o puszczaniu, odwadze i flow. Być może odpowiedź na pytanie o totalność będzie inna każdego dnia pracy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[archiwum] Ela mome tekst plus mp3 plus gadanie 31.10.2017

[KP] zamiast zamknięcia

[MiK] Podsumowanie