[Michał Kotowski] Przemyślenia przed projektem

[Michał Kotowski]

Myślę o tym projekcie głównie jako okazji do pogłębienia tematów, które gdzieś tam mignęły raz lub więcej na impro wolnej, ale nigdy nie było czasu ich podrążyć. Jest to dla mnie o tyle istotne, że pomimo względnie niewielkiego doświadczenia w tematyce ruchowo-głosowo-teatralno-cielesnej mam trochę poczucie dojścia w swoim rozwoju do pewnej ściany, czy może ścianki. Na różnych weekendowych czy parudniowych warsztatach (z kontakt improwizacji, śpiewu białego, teatru fizycznego itp.) można wielu rzeczy liznąć i podjarać się nimi, ale zawsze zostaje takie poczucie niedosytu, że "fajnie byłoby to kiedyś zgłębić na serio", tylko że z braku sposobności owo "kiedyś" nigdy nie następuje. Dlatego też perspektywa intensywnej pracy w stałej grupie nie "kiedyś", tylko właśnie "teraz", wydaje mi się niesamowicie cenna.

W tej chwili przychodzi mi do głowy kilka głównych wątków jako odpowiedź na pytanie "Czego chcę od projektu?".

*** Praca nad detalami

Jest wiele ćwiczeń z impro wolnej, które w moim odczuciu mają duży potencjał (myślę tu m.in. o akwarium), ale wymagają więcej czasu na dopracowanie szczegółów i "odsianie ziarna od plew", tj. zorientowanie się, w jakie schematy zwykle popadam wykonując dane ćwiczenie czy też co jest w nim dla mnie trudnego, a następnie systematyczną pracę nad szukaniem drogi obejścia tych trudności. Niekoniecznie musi mieć to formę jechania po parę godzin czy parę spotkań z jednym ćwiczeniem do skutku (chociaż czemu nie?), ale np. wartościowa wydaje mi się forma pracy, jaką widziałem na niedawnych warsztatach Julka Dzienkiewicza z grotowszczyzny - był tam moment, kiedy każdy solowo sobie coś tam improwizował ruchowo, a następnie z tej improwizacji prowadzący wybierał najmocniejsze jego zdaniem momenty i na bazie tego surowca powstała jakaś struktura, którą można dopracowywać. Wyobrażam sobie przykładowo, że jak jest, powiedzmy, ćwiczenie z impro wolnej z duetami, to można z niego wybrać najbardziej soczystą improwizację, spróbować zobaczyć, dlaczego dobrze zadziałała, a następnie na jej bazie wymyślić jakieś ćwiczenia mające ułatwić powtórzenie tej jakości.

Dobrym narzędziem do tego jest chyba praca indywidualna. Pamiętam, że np. na Przędzalni Głosu było trochę okazji, kiedy Piotr pracował z kimś indywidualnie na bieżąco dając feedback i wymyślając ćwiczenia dla danej osoby, dla mnie było to bardzo cenne, także jako dla obserwatora. Ogólnie mam takie wrażenie, że ćwiczenia robione w mniejszych grupach (kiedy np. cztery osoby działają, a reszta obserwuje) osiągają często lepszą jakość niż robione zbiorowo, łatwiej jakoś wtedy o precyzję i koncentrację.

I też wydaje mi się, że osobisty feedback i szczegółowe omawianie tego, co się wydarzyło (oczywiście bez przesady), może być tu bardzo pomocne. Mam nadzieję, że pisanie przy okazji projektu jakoś się temu przysłuży.

*** Praca ze słowem, głosem, ekspresją wokalną

Nie jest to "główny nurt" impro wolnej, ale zawsze podobały mi się ćwiczenia, w który wykorzystywane są w jakiejś formie słowa - np. ćwiczenie z krzesłami i opowiadaniem historii z impro wolnej z grudnia 2016 albo "kule bilardowe" (jedna osoba działa i jednocześnie wypowiada co jakiś czas słowa; obserwator słucha tego i odtwarza jakiś ciąg powiązań między tymi słowami ["łopatki, więc skrzydła, więc lód" itd.]).

Marzy mi się np. dopracowanie jakiejś formuły "onirycznej opowieści", gdzie jedna lub więcej osób opowiadają o czymś, uzupełniając to być może ruchem, ale bardzo w takim duchu "schulzowskim", starając się oddać pewien klimat i wyjść poza po prostu "opowiadanie historyjek".

Zależy mi na tym o tyle, że używanie słowa w takim trybie jest dla mnie dość trudne i chciałbym w tym kierunku się rozwinąć. O ile bez trudu przychodzi mi mówienie "bez myślenia", na zasadzie nonsensu czy absurdalno-werbalnych skojarzeń, to zwykle pozostaje to na poziomie intelektualnym i jest odklejone od warstwy emocjonalno-ekspresyjnej; z kolei kiedy próbuję podążać głosem za wewnętrznym strumieniem przeżyć, to słowa wydają się strasznie powolnym środkiem wyrazem w stosunku do szybkiej zmienności wnętrza, na ogół zresztą te odczucia są na tyle mętne, że trudno je w jakkolwiek zrozumiały sposób przełożyć na słowa.

W ogóle głos widzę, słusznie czy nie, jako swoją "piętę achillesową" i w zasadzie na pogłębieniu tego kanału (w kontraście np. do samego ruchu) najbardziej mi zależy. Fajnie więc byłoby, gdyby w ramach pracy z głosem pojawiły się też jakieś pieśni i ćwiczenia pozwalające rozwinąć lepszą emisję (jako narzędzie do późniejszego wykorzystania w improwizacji z użyciem muzyki i/lub słowa).

*** Sprzęganie działanie z emocjami

Jest to trochę mętne, ale chodzi z grubsza o coś takiego - działanie czysto ruchowe rzadko jest u mnie silnie sprzężone z przeżywaniem emocjonalnym, na ogół albo mam jakąś wewnętrzną linię przeżyć, ale nie uzewnętrznia się ona bezpośrednio w ruchu (albo uzewnętrznia się w sposób, który odbieram jako nie do końca adekwatny), albo spontanicznie przychodzi mi jakiś ruch, ale pozostaje on w jakimś sensie abstrakcyjny, nie nasączony konkretnym kolorytem uczuciowym. W zintegrowaniu tych dwóch sfer pomocne jest dla mnie często wystąpienie jakiegoś elementu (np. słów, muzyki, rekwizytów albo dodatkowych założeń do ćwiczenia), który czyni działanie nieco bardziej "semantycznym" (nie w znaczeniu posiadania jasno zdefiniowanego sensu czy celu, ale w sensie "kojarzenia się z czymś", choćby to coś było dalece nieokreślone).

W tym kontekście myślę o ćwiczeniu "nie wiem", w którym łatwo jest dla mnie szybko przeskakiwać od jednego intensywnego działania do drugiego, ale w jakimś stopniu pozostaje to "wyrzygiwaniem śmieci", zmianami na poziomie motoryczno-naskórkowym. Nie wiem, co byłoby dobrym punktem wyjścia do przełamania tego schematu, może właśnie dopracowywanie struktury, o jakim piszę dwa punkty wyżej.

*** Impro wolna poza impro wolną

To nie jest może w ogóle temat do rozważania w ramach projektu, ale zawsze interesujące jest dla mnie pytanie, jak wiele z doświadczeń z improwizacji wolnej można przenieść do "normalnego życia", które wprawdzie trochę jest impro wolną, ale trochę też nie jest. Zawsze przypomina się przy tej okazji sytuacja, jak kiedyś poszedłem na jogę i przez przypadek wziąłem jakiś koc czy pasek należący do kobiety z maty obok, i ona zaczęła na mnie najeżdżać, że "bez przerwy mi przeszkadzasz" itp. Pomyślałem sobie wtedy - po cholerę robić tę jogę, skoro zaraz po wyjściu z asany zaczynamy pyskówkę jak z przystanku autobusowego. Dlatego też zapadło mi w pamięć wiele ćwiczeń bardziej "percepcyjnych" czy medytacyjnych (typu "trzy kręgi uwagi" albo przenoszenie uwagi z partnera na siebie i z powrotem w pięciu fazach), gdzie można odświeżyć coś w swojej percepcji niezależnie od działania fizycznego. W swoich doświadczeniach z impro wolną miałem kilka takich mikroodkryć, które zostały ze mną po wyjściu z ASiKu. Fajnie byłoby, gdyby ludzie się takimi impresjami dzielili.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[archiwum] Ela mome tekst plus mp3 plus gadanie 31.10.2017

[KP] zamiast zamknięcia

[MiK] Podsumowanie