[IK] Wtorek, poWtorek, poWszystek
We wtorek towarzyszyło mi uczucie zmęczenia, samotności, bezsensu. Czułem to w sobie, czułem też to w grupie.
W poszukiwaniu czegoś tracimy kontakt z samym sobą. Samotność to nie tęsknota za kimś, a rozłączenie ze samym sobą. To jest straszny ból.
Jeżeli przychodzimy w poszukiwaniu czegoś w IW co nas oczyści, narażamy się na jeszcze większe zagubienie, zabrudzenie, błądzenie, samotność, niezrozumienie.
Widzę to w nas, w naszej grupie. Działania po których cały czas ktoś czuje, że czegoś brakuje, że chciałby więcej, że nie znalazł tego, że może jakieś pierdolnięcie, a może powinna być cisza. Nie ma flow.
I nie będzie, bo "to" nie jest w czymś, to nie jest zaklęte w jakimś ćwiczeniu, tylko w nas. Każde ćwiczenie to prezent, ale czy potrafisz przyjąć ten prezent?
Nie w ćwiczeniach jest problem ale w nas, czegoś nie poczujemy, czegoś zabrakło, partner coś zjebał. Nie, to ty zjebałeś bo miałeś jakieś oczekiwania, bo nie potrafiłeś przyjąć prezentu.
Samo gapienie się w ścianę jest ćwiczeniem, może nawet "portalem" do wejścia w IW.
Pamiętam Piotr jak na początku warsztatów z IW w ASiKu powiedziałeś na przywitanie, że tak naprawdę to nie wiesz do końca o co w tym chodzi. To było zajebiste. Po tygodniowych warsztatach teatralnych w sierpniu wiedziałem, że mam do czynienia z kimś absolutnie wyjątkowym, świetnym nauczycielem. Teraz ten ktoś mówi mi, że chce nam poprowadzić zajęcia z czegoś czego do końca nie rozumie. Poczułem do Ciebie ogromny szacunek za szczerość, za pokorę i skromność wobec czegoś czego nauczasz od lat. Pomyślałem sobie - wow, to pewnie będzie jakiś hardkor, i był.
Działy się rzeczy piękne i wzruszające, a czasem gryzłem kogoś w dupe i też było mi z tym dobrze.
Już pierwszego dnia warsztatów czułem, kiedy zaczyna budzić się improwizacja wolna.
Właśnie te 5 dni warsztatów były jak spirala. Każde ćwiczenie budowało tą spiralę.
Ćwiczenia nas przygotowują, pokazują o co chodzi, czego tak naprawdę szukamy i w jaki sposób możemy to znaleźć - flow w działaniu. Kiedy już wiemy czego szukać, jak to odnaleźć, wtedy ćwiczenia po prostu poszerzają nasze horyzonty w działaniu, może płynniej lawirujemy między kanałami, potrafimy wydobyć z nich jeszcze więcej. Niektóre ćwiczenia tak naprawdę nie są ćwiczeniami, tylko bardzo wyraźnymi portalami - akwarium.
Ćwiczenia przygotowują do wejścia, uświadamiają z czym mamy do czynienia, bo by wejść trzeba być przygotowanym. Trzeba mieć zgodę w sobie na to, że kiedy przekroczę próg to daje się rozpierdolić tysiącom bodźców, albo podążam tylko za jednym i pozwalam by zaczęła tworzyć się jakaś historia wokół niego, oddaje stery intuicji, instynktowi, czemuś pierwotnemu.
Przygotowanie, bycie gotowym polega na zgodzie ze samym sobą, że tu jest granica - tam już zanurzam się w inną rzeczywistość, inną percepcję. Jeżeli masz tą zgodę, to jesteś w stanie osiągnąć flow natychmiast, w sekundę, wszędzie.
A jeśli nie ma w tobie szczerej zgody na to, że gdy po 5 sekundach otworzysz oczy, to już nie jesteś w tym samym zwykłym miejscu, bo puszczasz stery, nie myślisz tylko dajesz się ponieść impulsom.
Jeżeli ciągle analizujesz, myślisz o widowni, jeżeli w w ogóle starasz się myśleć racjonalnie to jaki to ma sens?
Nie wchodź do akwarium, nie oszukuj sam siebie.
Nie wejdziesz w IW jeśli lewa półkola nie jest w zgodzie z prawą, będzie szarpanina.
Lewa półkula będzie Ci brzęczeć jak mucha kiedy w pozycji kwiatu lotosu będziesz próbował skoncentrować się np.na swoim oddechu.
IW na pewno nie jest o zapominaniu o sobie
jest wlasnie o przypominaniu
o tym o czym zapomnieliśmy, o odkopywaniu tego co w nas siedzi
było coś bardzo mocnego w ćwiczeniu JESTEM TU
było coś bardzo mocnego w "Tamronie" - w byciu odbiciem, stawaniu się drugą osobą.
Odbieranie IW jako sposobu do wyrzygania emocjonalnego (wiele razy usłyszałem to określenie)
jest przykre i płytkie. IW to nie kibel.
A jeżeli szukasz po prostu kibla to idź pokrzyczeć na stadion, porzucać kurwami.
Być może czasem jest to emocjonalnym wyrzyganiem
ALE IW to najsilniejsza, najintensywniejsza forma medytacji z ruchem która ma nieograniczony potencjał.
IW to nie kibel do którego się wyrzygam, spłuczę i wyjdę sobie uśmiechnięty do pracy czy gdzieś tam. IW to świątynia duszy w której mogą dziać się rzeczy szalone, piękne a czasem obrzydliwe.
To jest niesamowite, że grupka ludzi spotyka się 2 razy w tygodniu by wspólnie to eksplorować. To jest dar.
Ciekawe, czasem ludzie doznający udaru lewej półkuli w ogromie bólu i strachu, doświadczają również niesamowitej jedności ze światem, łączą się z nim. Czują czystą pełną więź ze wszystkim dookoła, po czym tracą przytomność, umierają lub budzą się w szpitalu.
Satelita musi być w prawej półkuli. Jak dłubie w prawym uchu to czuje, że jestem gdzieś blisko. W lewym tego nie czuje, dziwne co?
Amen
Flow jest we wszystkim, w każdym naszym działaniu w naszym życiu powinien być flow. Ten w IW jest wyjątkowy.
W poszukiwaniu czegoś tracimy kontakt z samym sobą. Samotność to nie tęsknota za kimś, a rozłączenie ze samym sobą. To jest straszny ból.
Jeżeli przychodzimy w poszukiwaniu czegoś w IW co nas oczyści, narażamy się na jeszcze większe zagubienie, zabrudzenie, błądzenie, samotność, niezrozumienie.
Widzę to w nas, w naszej grupie. Działania po których cały czas ktoś czuje, że czegoś brakuje, że chciałby więcej, że nie znalazł tego, że może jakieś pierdolnięcie, a może powinna być cisza. Nie ma flow.
I nie będzie, bo "to" nie jest w czymś, to nie jest zaklęte w jakimś ćwiczeniu, tylko w nas. Każde ćwiczenie to prezent, ale czy potrafisz przyjąć ten prezent?
Nie w ćwiczeniach jest problem ale w nas, czegoś nie poczujemy, czegoś zabrakło, partner coś zjebał. Nie, to ty zjebałeś bo miałeś jakieś oczekiwania, bo nie potrafiłeś przyjąć prezentu.
Samo gapienie się w ścianę jest ćwiczeniem, może nawet "portalem" do wejścia w IW.
Pamiętam Piotr jak na początku warsztatów z IW w ASiKu powiedziałeś na przywitanie, że tak naprawdę to nie wiesz do końca o co w tym chodzi. To było zajebiste. Po tygodniowych warsztatach teatralnych w sierpniu wiedziałem, że mam do czynienia z kimś absolutnie wyjątkowym, świetnym nauczycielem. Teraz ten ktoś mówi mi, że chce nam poprowadzić zajęcia z czegoś czego do końca nie rozumie. Poczułem do Ciebie ogromny szacunek za szczerość, za pokorę i skromność wobec czegoś czego nauczasz od lat. Pomyślałem sobie - wow, to pewnie będzie jakiś hardkor, i był.
Działy się rzeczy piękne i wzruszające, a czasem gryzłem kogoś w dupe i też było mi z tym dobrze.
Już pierwszego dnia warsztatów czułem, kiedy zaczyna budzić się improwizacja wolna.
Właśnie te 5 dni warsztatów były jak spirala. Każde ćwiczenie budowało tą spiralę.
Ćwiczenia nas przygotowują, pokazują o co chodzi, czego tak naprawdę szukamy i w jaki sposób możemy to znaleźć - flow w działaniu. Kiedy już wiemy czego szukać, jak to odnaleźć, wtedy ćwiczenia po prostu poszerzają nasze horyzonty w działaniu, może płynniej lawirujemy między kanałami, potrafimy wydobyć z nich jeszcze więcej. Niektóre ćwiczenia tak naprawdę nie są ćwiczeniami, tylko bardzo wyraźnymi portalami - akwarium.
Ćwiczenia przygotowują do wejścia, uświadamiają z czym mamy do czynienia, bo by wejść trzeba być przygotowanym. Trzeba mieć zgodę w sobie na to, że kiedy przekroczę próg to daje się rozpierdolić tysiącom bodźców, albo podążam tylko za jednym i pozwalam by zaczęła tworzyć się jakaś historia wokół niego, oddaje stery intuicji, instynktowi, czemuś pierwotnemu.
Przygotowanie, bycie gotowym polega na zgodzie ze samym sobą, że tu jest granica - tam już zanurzam się w inną rzeczywistość, inną percepcję. Jeżeli masz tą zgodę, to jesteś w stanie osiągnąć flow natychmiast, w sekundę, wszędzie.
A jeśli nie ma w tobie szczerej zgody na to, że gdy po 5 sekundach otworzysz oczy, to już nie jesteś w tym samym zwykłym miejscu, bo puszczasz stery, nie myślisz tylko dajesz się ponieść impulsom.
Jeżeli ciągle analizujesz, myślisz o widowni, jeżeli w w ogóle starasz się myśleć racjonalnie to jaki to ma sens?
Nie wchodź do akwarium, nie oszukuj sam siebie.
Nie wejdziesz w IW jeśli lewa półkola nie jest w zgodzie z prawą, będzie szarpanina.
Lewa półkula będzie Ci brzęczeć jak mucha kiedy w pozycji kwiatu lotosu będziesz próbował skoncentrować się np.na swoim oddechu.
IW na pewno nie jest o zapominaniu o sobie
jest wlasnie o przypominaniu
o tym o czym zapomnieliśmy, o odkopywaniu tego co w nas siedzi
było coś bardzo mocnego w ćwiczeniu JESTEM TU
było coś bardzo mocnego w "Tamronie" - w byciu odbiciem, stawaniu się drugą osobą.
Odbieranie IW jako sposobu do wyrzygania emocjonalnego (wiele razy usłyszałem to określenie)
jest przykre i płytkie. IW to nie kibel.
A jeżeli szukasz po prostu kibla to idź pokrzyczeć na stadion, porzucać kurwami.
Być może czasem jest to emocjonalnym wyrzyganiem
ALE IW to najsilniejsza, najintensywniejsza forma medytacji z ruchem która ma nieograniczony potencjał.
IW to nie kibel do którego się wyrzygam, spłuczę i wyjdę sobie uśmiechnięty do pracy czy gdzieś tam. IW to świątynia duszy w której mogą dziać się rzeczy szalone, piękne a czasem obrzydliwe.
To jest niesamowite, że grupka ludzi spotyka się 2 razy w tygodniu by wspólnie to eksplorować. To jest dar.
Ciekawe, czasem ludzie doznający udaru lewej półkuli w ogromie bólu i strachu, doświadczają również niesamowitej jedności ze światem, łączą się z nim. Czują czystą pełną więź ze wszystkim dookoła, po czym tracą przytomność, umierają lub budzą się w szpitalu.
Satelita musi być w prawej półkuli. Jak dłubie w prawym uchu to czuje, że jestem gdzieś blisko. W lewym tego nie czuje, dziwne co?
Amen
Flow jest we wszystkim, w każdym naszym działaniu w naszym życiu powinien być flow. Ten w IW jest wyjątkowy.
💛💛💛
OdpowiedzUsuń: )
OdpowiedzUsuń