[MaK] Po próbach 21, 23 XI

WTOREK

Bycie windziarzem/towarzyszem procesu było ciekawe i trudne. Trudno się pozbyć lęku, że niewłaściwą interwencją "coś spieprzę", że będzie nietrafna, że nie pomogę czy wręcz przeszkodzę w wejściu głębiej - ten lęk jest zawsze, kiedy nie improwizuję solo, ale tutaj jest większy niż w zwykłym duecie, bo nie jesteśmy równymi partnerami, ja jestem *dla* działającego. Poza tym, żeby być dobrym opiekunem obok "technicznej" sprawności w dostrzeganiu / wyczuwaniu / reagowaniu na stan partnera trzeba być "czystym" - nie być motywowanym własnymi projekcjami czy chęciami "co ja bym chciał, żeby partner zrobił" albo "robię dla partnera, co tak naprawdę sam chciałbym dostać". Praca nad tą czystością jest długotrwała i właściwie jest analogiczna to terapii własnej u osób, które chcą zostać psychoterapeutami.

Pamiętam z jednej impro wolnej (grudzień 2016), jak robiłem ćwiczenie "zmiana" w parze z dziewczyną, która była mocno wycofana, i mój intensywny sposób dawania jej komend został przez nią źle odebrany. Nie jest to oczywiście moja wina, że ktoś źle odbiera dane ćwiczenie, ale zastanawiałem się potem, czy mogłem coś zrobić bardziej skutecznie, otwierająco. Widzę ryzyko zaspokajania własnych niedosytów "na partnerze".

Praca nad tym, jak być dobrym towarzyszem, wydaje mi się bardzo ciekawa, a mało jej robimy [1], więc może spróbujemy więcej? Nie wiem, jak to konkretnie można ćwiczyć. Wyobrażam sobie sytuację, kiedy obserwuję działającego zza dźwiękoszczelnej szyby i mówię na głos wszystkie komentarze, jakie mi przyjdą do głowy - co obserwuję, czego się domyślam, jaką interwencję chciałbym zrobić, że nie wiem, co jest grane itd. Tu jest ciekawy potencjał do introspekcyjnej pracy - przy każdej ingerencji zastanowić się explicite "dlaczego zaproponowałem akurat to w akurat takim momencie?" (no oczywiście, może bez jakiegoś konsylium ;))

[1] Robimy oczywiście często ćwiczenia z asymetrycznymi rolami, ale: a) zazwyczaj repertuar dostępnych środków jest w nich mocno ograniczony; b) w odróżnieniu od innych ćwiczeń w "windzie" jest dość wyraźnie zarysowany cel - pomóc partnerowi zjechać głębiej - jest jakiś "quasi-obiektywny" miernik tego, czy jako pomocnik jestem skuteczny, czy nie (czy partner rzeczywiście zjeżdża niżej).

Kółeczko z pieśnią rzeczywiście było dość rozbabrane. Skoro przy różnych ćwiczeniach (to, akwarium itd.) pojawia się czasem uwaga, że "była słaba jakość uwagi", to moża da się cos zrobić, żeby była lepsza? Np. poświęcić 5-10-15 min. przed ćwiczeniem stricte na "mentalne przygotowanie przestrzeni" i rozgrzewkę uważności i słuchania? Wydaje mi się też, że jeśli nie zaznaczy się inaczej na wstępie, to prawie zawsze przy tego typu rzeczach zmiany (partnerów, osób w akwarium) są za szybkie, bo "każdy też chce wystąpić", wiec może warto na to uczulać przed.

Być może jesteśmy wszyscy gdzieś w Brazylii (stąd te nawiązania do capoeiry), na odludnych bagnach, gdzie jest jakaś "kopalnia", do której chcemy zjechać, ale rozlewamy się też dorzeczami i meandrami, na bagnach są porozmieszczane różne windy, z których część nie działa, część jest podstępna i zrzuca od razu na sam dół, część zjeżdża tylko na -4, a inne wcale nie prowadzą do kopalni...

CZWARTEK

Rozgrzewka z rzucaniem bałwanem była dla mnie idealna - przyszedłem dosć zmęczony i zamulony, a szybko wszedłem na poziom wysokiej energii. More!

Najciekawszy był dla mnie pierwszy duet (ja i Kasia K.), miałem wysoką energię z poprzedniego ćwiczenia, podążyłem za impulsem, by zaburzyć spokojnę formę KK i bawić się podążaniem/oddalaniem w ciągłej reakcji na to, co robi partnerka.

Komentarze

  1. W psychoterapii nauczyłam się nie działać tak długo, dopóki nie jestem całkowicie pewna konieczności takiej właśnie, a nie innej interwencji. Gdy nie wiem co robić - to przede wszystkim nie zaburzam procesu, szanuję jego własną mądrość i staram się ją zrozumieć.
    Podobna zasada sprawdza mi się u nas w przypadku akwarium. W ćwiczeniach jest trudniej - duża presja na częste zmiany, bo czas jest ograniczony, często zbyt krótki, by nagle wskoczyć i dojść. Nadmierna zadaniowość. To zabija uwagę. Ten jej specyficzny rodzaj, to rozszerzenie, którego potrzebujemy, żeby objąć całość bez napinania się...
    💛💛💛

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[archiwum] Ela mome tekst plus mp3 plus gadanie 31.10.2017

[KP] zamiast zamknięcia

[MiK] Podsumowanie