[MiK] Parę myśli po pierwszych dwóch spotkaniach

* Działaniu nieustrukturyzowanemu, bez założeń, bez constraintów towarzyszy u mnie lęk, że nie starczy mi energii na utrzymanie dobrej jakości uwagi, że, zwłaszcza przy zmęczeniu fizycznym, zastygnę w stanie marazmu, z którego dość trudno jest wyjść. Łatwiej jest mi na głębsze poziomy "kopalni" zejść, kiedy jest jakaś podpórka (w postaci założeń ćwiczenia, stawiającego opór partnera, warunków zewnętrznych) pozwalająca nie myśleć "Co mam w tej chwili robić? Czy to, co robię, nie znudzi mi się za chwilę? Czy nie zużywam energii nie pogłębiając swojego stanu?", tylko wypełniać zadanie, reagować.

Praktycznie zawsze trudniej jest mi otwierać się i wchodzić głębiej niż ograniczać się, dlatego też sugestia "nie schodź niżej niż -5" była dla mnie abstrakcyjna, miałem ulotne poczucie, jakby "coś ze mną było nie tak", skoro nie przychodzi mi to z łatwością. Jestem łapczywy, prawie nigdy nie jest mi "za dużo", "za mocno", "za intensywnie", chyba że jestem zmęczony.

* Rzadko udaje mi się przy działaniu "z marszu" (jak na pierwszym spotkaniu) wejść na poziomy głębsze niż -2, -3, za to pogłębieniu poziomu flow zawsze towarzyszy u mnie wyostrzenie percepcji, konturów, barw, zmiana charakteru otoczenia dookoła na bardziej plastyczne, nieoczywiste, nasuwające odleglejsze skojarzenia. Ten proces działa jak feedback loop, "namacalny efekt" na poziomie mentalnym dostarcza paliwa i surowca do dalszego działania, jego brak wywołuje ujemne sprzężenie zwrotnego (widzę spadek formy -> próbuję utrzymać flow -> przez samo "staranie się" znika bezinteresowność w doświadczaniu).

* W posługiwaniu się słowem, opowiadaniu, szukać mniej "maziowatej płynności" i taplania się w rzeczywistości snu, rozwlekłości, a więcej aktywności; mniej relacjonowania obrazów i stanów psychofizycznych ("jest mi duszno", "coś mnie ściska"), a więcej akcji (niekonieczne w zwykłym znaczeniu tego słowa), wewnętrznej logiki na niedosłownym poziomie; użyć ruchu nieilustracyjnie, a jako coś *równoprawnego* ze słowami (słowa i ruch - dwie linie, które się splatają, żadna z nich nie zawiera sama z siebie "sedna opowieści"). Ideą-kierunkowskazem może być tu fragment z notatników Jima Morrisona:

"These disturbing connections: an infant’s cry and the stroke of silk; the whorl of an ear and an appearance of dogs in the yard; a woman’s head lowered in sleep and the morning dance of cannibals; these are conjunctions which transcend the sterile signal of any “willed” montage. These juxtapositions of objects, sounds, actions, colors, weapons, wounds, and odors shine in an unheard-of way, impossible ways.

Film is nothing when not an illumination of this chain of being which makes a needle poised in flesh call up explosions in a foreign capital."

* Czuję, że za mało uwagi poświęcam tematowi poza spotkaniami; pomysł: przychodzić na zajęcia z "tematami do obczajenia" i pracować nad nimi niezależnie od formuły ćwiczeń danego dnia (przykładowo: pracowanie z patrzeniem peryferyjnym, staram się szukać tej jakości nawet w pozornie niezwiązanych z tematem sytuacjach)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[archiwum] Ela mome tekst plus mp3 plus gadanie 31.10.2017

[KP] zamiast zamknięcia

[MiK] Podsumowanie