[PF] 2.11.2017 po próbie i inne notki

[Piotr Filonowicz]

Odkrycia:
winda wkręcenia spuszczana w dół [do kopalni]
Aktualizacja 3.11.2017:
Chyba kluczowe dla tego odkrycia jest wcześniej nieuświadomione - że siła windy polega na oporze. Mówiłem nie: zejdź niżej, ale: nie schodź niżej niż. Zdaje się, że to dawało poczucie wielkiej kontroli nad własnym flow, nad głębokością stanu, w którym się znajduję.
Gdy czułem, że nie pozwalam sobie zejść niżej, pojawiało się we mnie wyobrażenie jakiegoś oparcia chroniącego mnie przed zapadnięciem się do piwnicy transu. Gdy wreszcie pozwalałem na przekroczenie tej bariery/przeniesienie jej o poziom niżej, nie wymagało ode mnie żadnego wysiłku zejście na kolejny poziom, była sama ulga, samo puszczenie.

Inne:
Czym jest flow?
Po co jest flow? W czym może mi pomóc? Do czego mnie może wprowadzić? Co może we mnie przeczyścić.
Ciągle się czuję na początku, w niewiedzy; i może o to chodzi, żeby się tak czuć.
Zacząłem eksperymentować nieśmiało z autohipnozą.
---
Ćwiczenia techniczne będą pojawiać się rzadko (tak mi się wydaje), bo za mało czasu na wszystko, a sceniczna strona IW mniej mnie interesuje. Techniczne zaś służą zwiększeniu jakości działania głównie w znaczeniu jakości obiektywnej, przekazywalnej, scenicznej. Tak?


4.11.2017
Ciekawe zmaganie dziś. Niejako odzyskiwanie siebie.
Poszedłem rano z moją dziewczyną na wprowadzenie do ajurwedy, wykład w szkole jogi. Wykład był płatny, dwu i półgodzinny, był też częścią prezentu urodzinowego ode mnie. Co za tym szło musiałem na nim być i musiałem się czuć na nim dobrze.
Sala była niska i bez okien, co zauważyłem świadomie później; a nie przepadam za przestrzeniami bez okien, duszą mnie. Przyszliśmy jak zwykle delikatnie spóźnieni, wykład się jeszcze nie zaczął. Prowadząca przywitała się, rozdała mnóstwo kserówek. Było tylko kilka osób. Miałem dobry humor. Położyłem się na macie na środku sali, ale zaraz było przywitanie, więc jednak siedzenie z prostym kręgosłupem i zagłębianie się uwagą w siebie i wysyłanie pięknych intencji w kosmos.
Prowadzenie było dość chaotyczne. Kilkuletnie doświadczenie z ajurwedą wykładowczyni chciała przekazać teraz. Czuć było jej stres. Czuć było moje zauważanie tego stresu i tego chaosu i rosnącą chęć wyjścia na zewnątrz. Postanowiłem jednak wytrwać, gdyż praca nad nierezygnowaniem jest jedną z istotnych dla mnie. Miałem zawsze dużą łatwość opuszczania niewygodnych sytuacji.
Jednak te sto pięćdziesiąt minut to było dużo. Siedzenie na macie niewygodne. Kręciłem się sporo i starałem się ukręcać kręcenie. Po wykładzie czułem się pobity, zmolestowany, #metoo.
Powietrze na zewnątrz bardzo mi pomogło, a jednak nie mogłem się pozbyć tego zgniecenia wykładem. Oddech miałem ciasny, ciało wystraszonego chomika. Mój mózg nie chciał pracować. Próbowałem w kawiarni skupić się na czytaniu, na czymkolwiek, ale czułem kisiel wokół siebie i anemię w żuchwie. Spróbowałem kawy, jedzenia, spaceru, leżenia. Spróbowałem medytacji, ale jakieś wkurwienie wyrywało się na zewnątrz. Wtedy dopiero zacząłem siebie słyszeć i poszedłem za wkurwieniem do ruchu. Włączyłem muzykę z Radżastanu do tańca i poczułem, że góra mojego ciała jest pusta, jakbym był łupiną, duchem.
Ruch pomagał, ale musiałem zdjąć sweter, potem koszulkę, potem wiedziałem, że muszę zdjąć wszystko, co miałem na sobie na wykładzie. Dłońmi coraz mocniej obmywałem ciało, i wtedy krew i mięso zaczęły wracać na miejsce. Trwało to jakieś pół godziny zanim mogłem boksować. Pomogłem sobie też wołaniem ja i oddzielaniem siebie gestami od zewnętrznego. W końcu poszedłem do łazienki, wziąłem prysznic, umyłem włosy, ogoliłem się, założyłem świeże ubranie.
Całość zaczęła się o 10.00 a skończyła o 18.00 zatem zajęła właściwie cały dzień.
Ciekawe zmaganie, gdyż zwykle pracuję z przezroczystością i nie mam wyraźnej potrzeby wzmocnienia swojego ja. Dziś było to potrzebne. Czułem się też jakbym został energetycznie zaatakowany, a nie bardzo wierzę w takie rzeczy. Coś niespodziewanie i ewidentnie mnie zaburzyło lub we mnie się zaburzyło.
Ciekawe także dlatego, że wsłuchanie się w siebie i danie sobie warunków do działania okazało się ponownie najlepszym sposobem na wyjście z kryzysu. Danie sobie przestrzeni i czasu i wolności ekspresji. Znowu wyjście z kryzysu wiązało się z ruchem.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[archiwum] Ela mome tekst plus mp3 plus gadanie 31.10.2017

[KP] zamiast zamknięcia

[MiK] Podsumowanie