[AB] PRÓBA
Wchodzenie na próby bez oczekiwań,
trochę z biegu, zaskakuje mnie.
Nie jest dla mnie ani trochę mniej jakościowe niż wchodzenie w kościółkowej zadumie, ale jest totalnie inne. Znacznie bardziej szokujące.
Zawsze myślałam, że żeby robienie
czegoś przyniosło korzyść musi być okupione wyrzeczeniami, poczuciem dyskomfortu
lub po prostu zarwanymi nocami. Dziwnie się czuję, gdy piszę w dzień, albo, gdy
samo się piszę. Dziwnie się czuję, gdy coś jest proste, jak coś za łatwo mi
przychodzi. Nie przywykłam, ale czy doceniam?
Mimo wszystko, wciąż dzieje się
dużo, a przy tym łatwiej mi w to wejść. Dalej nie umiem wychodzić.
Z drugiej strony wejście
tak sobie w świat emocji to jakby stanąć pod wodospadem. Wcześniej tylko o nim
słyszałam, potem zobaczyłam i odważyłam się podejść bliżej, a teraz jak kretynka stanęłam
pod niszczącym strumieniem. I niby jest tak ok, ale widzę, że muszę pozbierać narzędzia
zanim znowu się odważę, póki co boli mnie tylko stopa. Dziś
mam oczekiwania nie tylko wobec siebie. Doigrałam się.
Mega była praca z głosem, usłyszałam
swój głos jakiego wcześniej nigdy nie słyszałam. Byłam wdzięczna i dumna. Jakbym odkryła ile mam o sobie do odkrycia.
Byłam już o krok bliżej niż godzinę wcześniej. I tak następnego dnia usłyszałam, że śpiewam na tyle źle, że przeszkadza to innym w głosie. Zapewne tak było, ale wobec mojego czwartkowego sukcesu to było jak kolejny wodospad.
Czy to właśnie tego chciałam?
Czy to właśnie tego chciałam?
Czuję, że najważniejsze wydarzy się w tym tygodniu. Ciekawe.
Komentarze
Prześlij komentarz