[ISz] Coś się kończy, coś się zaczyna - zamykając projekt

Znalazłam wreszcie filmy!
Niemożność obejrzenia ich przez kilka ostatnich tygodni wprawiała mnie w lekką zapaść. Bardzo mi tego brakowało.

Po przejrzeniu nagrań i wpisów z bloga
zrozumiałam, że najważniejszym dla mnie procesem własnym, w którym autentycznie spotkałam się z sobą nieznaną, była moja indywidualna praca moderowana przez Piotra z dużym, aktywnym współudziałem Ani K. Wtedy, gdy dopiero uczyliśmy się jako grupa, że towarzyszenie temu może okazać się zbyt dużym obciążeniem dla osób niedziałających. Może lepiej powiedzieć "stop" w trakcie, mimo początkowej zgody?

Dobrze, że miałam zamknięte oczy i nie widziałam, co w tym czasie dzieje się z pozostałymi osobami, bo pewnie nigdy bym się nie zdecydowała działać tak długo, jak potrzebowałam. Na filmie wyraźnie widać, jak źle i trudno wam się to ogląda, jak jesteście tym zmęczeni i odcięci, ale nikt mi nie przerywa.

Ciekawe, że działanie, które z zewnątrz wydaje się wam takie męczące, długie i powtarzalne, dla mnie wcale takie nie było!!! I miało ogromną wartość, większą niż jakiekolwiek ćwiczenie o zaplanowanej strukturze i ustalonym czasie trwania. To był mój moment kulminacyjny, odkrycie czegoś bardzo osobistego i autentycznego. Potem nie przeżyłam już niczego podobnego. Wykonywałam zadania, moje ciało było posłuszne, bawiłam się nim, ale nie mogłam już oddać się całkowicie. Nie rozumiałam, dlaczego?

Dziś myślę, że przestraszyłam się wyrażania prawdziwej siebie. Że jest tak, jak powiedział Michał. Sparafrazuję - gdy wchodzisz do gry i nagle wydaje ci się, że pozostali mają znaczone karty, więc ogarnia cię strach, że jesteś jedynym, który nie oszukuje i czujesz przymus pójścia na skróty jak wszyscy.

To jedno, przełomowe przeżycie z 19 listopada (możliwe dzięki temu, że nikt go nie przerwał!) przesądziło o tym, że projekt miał dla mnie głęboki sens. Reszta była bardziej lub mniej udanym poszukiwaniem. (Pamiętam jeszcze inne dobre momenty, być może pozbieram je razem później...) Potem przyszło zwątpienie przykrywane resztkami nadziei - chyba do momentu tamtego akwarium, które filmowała Agnieszka. Odzyskałam wiarę we wspólne przedsięwzięcie. Zabrakło czasu, by dokonało się coś więcej.

I jeszcze rozczarowanie, że bardzo dla mnie istotne doświadczenie z niedawnego działania w parach nagrało się tylko częściowo. Wtedy znowu wydarzyło się coś, co przeżyłam dosyć autentycznie, ale nie pamiętam szczegółów. Byłam bardzo ciekawa, jak to przebiegało w przestrzeni. Nie dowiem się już...

Mocne i ulotne. Dobrze, że się wydarzyło, szkoda, że nie mogłam zobaczyć jako obserwator. Usłyszeć swój głos z zewnątrz.

Aha...
Grupa bardzo interesująca, różnorodna. Zaczęliśmy działać tak, jakby wszyscy byli zaawansowanymi uczestnikami takich zajęć, podczas gdy dla wielu osób było to coś zupełnie nowego. I zostały wrzucone na głęboką wodę, z wiarą, że same odnajdą łączność z procesem. Inni coś wprawdzie wiedzieli, ale przyszli po więcej, po szczegóły, po zasady i centralne idee porządkujące ich wiedzę. Jak na warsztaty, na których Piotr będzie pełnił funkcję nauczyciela, powie, co robić, wyjaśni i poskleja. Naprawdę ryzykowaliśmy, że projekt w naszym wykonaniu może się rozpaść już po paru pierwszych spotkaniach...

Tak się jednak nie stało.

Zostaliśmy wszyscy do końca, choć nie każdy uczestniczył w zamykającym spotkaniu. Rozczulająca chwila. Zaczęliśmy spontanicznie rozmawiać ze sobą jak ludzie, o tym co się udało, a co nie. O nieuświadomionych czasem, a niespełnionych, oczekiwaniach, z którymi weszliśmy w ten projekt. Przeszkadzających w czystym oddaniu się jego celom. W tamtym momencie nie umiałabym jeszcze nazwać swoich, ale brałam udział w tej rozmowie, a jej owoce pojawiły się później.

Przypominam sobie swoje zdziwienia. Składam je w całość.
Nie chcę teraz przedłużać. Spiszę je - lub nagram - jako część drugą. Albo suplement.

Dziękuję Wam wszystkim za wspólnie spędzony czas. 💛💛💛 Warto było!

Piotr Filonowicz - od dawna marzyło mi się, że zrobisz wreszcie coś takiego i zaakceptujesz mój udział! Reszta była całkowitym zaskoczeniem. Miejsce, czas, ludzie, warunki...

Suplement: zdziwienie naszym pierwszym wspólnym snem. W Nowy Rok obejrzałam nagranie, zdumiałam się i zachwyciłam. Na filmie widać nieoczekiwaną całość kompozycyjną, której zupełnie się tam nie spodziewałam. Zobaczcie sami!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

[archiwum] Ela mome tekst plus mp3 plus gadanie 31.10.2017

[KP] zamiast zamknięcia

[MiK] Podsumowanie