[ISz] Trudno uwierzyć, że coś jeszcze się wydarzy
Mam w głowie wyrwę. Nie pamiętam, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu. Poza tym może, że w czwartek rozchorowałam się całą sobą. To było jak nagła grypa i zupełnie mnie skasowało. Nie wiem, jak przetrwałam zajęcia, pamiętam, że pracowaliśmy w parach nad głosem, a potem mieliśmy improwizację zbiorową typu sen.
Musiałam wyjść przed ostatnim ćwiczeniem, tym nad badaniem granic komfortu. Zostać w Warszawie na jeszcze jedną noc i położyć się do łóżka. Wszystko inne było niemożliwością.
Po wtorku nie zostało nic, zupełnie nic. Wrażenie deszczowego, ciemnego, przymulającego dnia. Nawet nie umiem powiedzieć, czy intensywna, rozwalająca mnie praca w parach nad rozwijaniem "small dance" w ruch całego ciała wydarzyła się wtedy, czy może tydzień wcześniej, przed długą przerwą... Jakże brakuje mi nagrań - filmowych i audio. Tym razem nie zostały przez Was udostępnione tak szybko jak zwykle, a już przywykłam, że pisząc o odkryciach, mogę do nich wracać.
Statyczny obraz z nieruchomej kamery ukrywa przed widzem najciekawsze szczegóły. Jestem zdumiona, ile ciekawych rzeczy, które widziałam na żywo w akwarium z poprzedniego tygodnia, umknęło jej sennemu oku.
* Improwizacja wolna dla mnie staje się tańcem do wewnętrznej muzyki. Nie da się jej praktykować bez wewnętrznej, cielesnej radości poruszania się.
Dlatego szukamy świeżości przez zaciekawienie. Dlatego rozgrzewamy i rozciągamy ciało, uwalniamy głos.
* Zrozumiałam, że to, co dotychczas bez namysłu nazywałam "walką" z partnerem, w istocie jest dawaniem oporu, który rozwija ruch i zwiększa przyjemność działania. Ten opór ciała partnera daje fizyczne oparcie dla mojego ruchu, podobnie jak czyni to ziemia, kiedy na niej tańczymy.
Musiałam wyjść przed ostatnim ćwiczeniem, tym nad badaniem granic komfortu. Zostać w Warszawie na jeszcze jedną noc i położyć się do łóżka. Wszystko inne było niemożliwością.
Po wtorku nie zostało nic, zupełnie nic. Wrażenie deszczowego, ciemnego, przymulającego dnia. Nawet nie umiem powiedzieć, czy intensywna, rozwalająca mnie praca w parach nad rozwijaniem "small dance" w ruch całego ciała wydarzyła się wtedy, czy może tydzień wcześniej, przed długą przerwą... Jakże brakuje mi nagrań - filmowych i audio. Tym razem nie zostały przez Was udostępnione tak szybko jak zwykle, a już przywykłam, że pisząc o odkryciach, mogę do nich wracać.
Statyczny obraz z nieruchomej kamery ukrywa przed widzem najciekawsze szczegóły. Jestem zdumiona, ile ciekawych rzeczy, które widziałam na żywo w akwarium z poprzedniego tygodnia, umknęło jej sennemu oku.
* Improwizacja wolna dla mnie staje się tańcem do wewnętrznej muzyki. Nie da się jej praktykować bez wewnętrznej, cielesnej radości poruszania się.
Dlatego szukamy świeżości przez zaciekawienie. Dlatego rozgrzewamy i rozciągamy ciało, uwalniamy głos.
* Zrozumiałam, że to, co dotychczas bez namysłu nazywałam "walką" z partnerem, w istocie jest dawaniem oporu, który rozwija ruch i zwiększa przyjemność działania. Ten opór ciała partnera daje fizyczne oparcie dla mojego ruchu, podobnie jak czyni to ziemia, kiedy na niej tańczymy.
Komentarze
Prześlij komentarz