Posty

Lepiej późno niż wcale:)

Drodzy! Oczywisćie że projekt był niesamowity, był to wyjątkowy czas tylko dla nas, wyjątkowa przestrzeń którą otrzymaliśmy od Piotra. Mam czas by spokojnie do tego wrócić. Dużo zmian. Zaraz po wigilii wyjechałem. Mieszkam w Niemczech. Projekt był mi bardzo potrzebny jako przygotowanie i jako pożegnanie. I było tak jak powinno być.  Było głupkowato i dziecinnie, a czasem intesywnie i niebezpiecznie. Była spirala w której czułem że ocieram się o coś co już było, ale tym razem jest inaczej, za każdym razem jest inaczej. Były przypływy i odpływy energii. Były wszystkie barwy. Dla mnie to był bardzo cenny czas. Teraz nie czuję oporów by powiedzieć że to co mi jedynie psuło działanie to było ciągłe narzekanie opętanych strukturą bliźniaków. Nie lubie krytyki bo najczęściej problem leży właśnie w głowie krytykującego. Chętnie porozmawiałbym kiedyś z wami bliżniaki, może kiedyś spotkamy się jeszcze na jakiś warsztatach. Istota rzeczy najczęściej ukryta jest w tym co pozornie mało

[ISz] Już nic więcej nie napiszę

...bo to zbyt osobiste? Zamknęliśmy projekt i nic więcej się nie wydarzy. Pobiegliśmy, poszliśmy, polecieliśmy, popełniliśmy w świat. Szukać tego, co już tylko nasze. Czasem bardzo, bardzo daleko stąd. Zaglądam czasem na bloga. Mimo wszystko. Nie ma nowych wpisów. Ani zdjęć z podróży. Nie ma już nic.

[KP] co jest do domknięcia

Ale, żeby nie było, że odpuszczam ten temat. Chwilo trwaj wiecznie...;) Jedyna recepta na tę 'pigułkę po' jaka obecnie przychodzi mi do głowy... postaram się złapać kilka haseł, które wciąż rezonują po czasie. Mam nadzieję, że filmy i pliki z gadania pomogą. Tymczasem wrzucam te kilka słów o grze. Napisałam jako odpowiedź na pytanie: W czym ci jesteśmy potrzebni, co jest do domknięcia? Akurat przed spotkaniem, na którym poprosiliście, żebym mniej grała. Nie opublikowałam wtedy (18.12), bo myślałam, że rozszerzę ten tekst. Ale ponieważ do tej pory tego nie zrobiłam, więc wrzucam jako zaległą impresję. W mojej interpretacji wtedy to przeszło w pytanie: Co się otworzyło? (przepisuję z oryginalnego kartonu po wełnianych majtkach. patrz: upcykling) "Spotkanie z Flow to czas dany sobie na przepracowanie wswoich ciśnień - dlatego nasuwa mi się wciąż to słowo 'gra". Słowo GRA, które wywołuje na waszych twarzach grymas albo lekki popłoch. Trochę mnie to zbija z pantał

[KP] zamiast zamknięcia

[KP] Jakoś mi to podsumowanie nie pasuje. Mam poczucie, że za dużo mnie ominęło, kiedy nie mogłam z Wami być. Mam poczucie, że za mało z tego co pojawiało mi się jako feedback po spotkaniach udało mi się zapisać, nie mówiąc o opublikowaniu. A mam taką potrzebę i czuję, że to wisi nade mną. Gorzej jeszcze, kiedy czytam o Waszych odczuciach po całym 'kursie' i zupełnie, ale to zupełnie nie utożsamiam się z tymi uczuciami. Zwłaszcza z narastającym spadkiem energii, o którym mówicie / piszecie. Zdecydowanie za mało dla mnie czasu było. Te dwa miesiące skończyły się zaraz po starcie właściwie. (Co nie zmienia faktu, że łatwiej je i lepiej było z tym flow z tyłu głowy przeżyć). Więc z tym uczuciem, że oto TO się zaczęło właśnie, wcale nie chcę kończyć i produkować podsumowania (żadnego!). I co o tym pomyślę, to mnie to wkurza. No bo jak to, tyle w tych spotkaniach potencjału jest - było... Nie udało mi się tak zadziałać, żeby czuć jakieś znudzenie, wypalenie czy opadanie, za to frus

[AB] Praca z flow. Zamknięcie.

Nie mam poczucia, że czegoś było za dużo albo za mało. Mam poczucie, że było tak jak właśnie powinno być. Nasze działania i decyzje były potrzebne i uzasadnione dla nas. Kilka moich prac na pewno zapamiętam na długo, co najmniej dwie były przełomowe. Przed rozpoczęciem projektu zadałam sobie kilkanaście pytań. To miała być dla mnie wskazówka czego z flow szukać. Cel był ważny, tak samo ważny, jak brak oczekiwań. Żeby móc zacząć brać musiałam przestać oceniać. Ważne było, żeby zaufać. Jedno flow to nie zbiór różnych flow’ów. Moim zdaniem praca w projekcie była lustrem naszej grupy. Dużo zadań było odpowiedzią na energię grupy. Czasem było celowym złamaniem jej oczekiwań. Z czasem przestaliśmy rezygnować z siebie i jako grupa przestawaliśmy istnieć, zaczęliśmy być zbiorem coraz bardziej wyrazistych jednostek. Ciekawie było obserwować to przejście. Osobiście nie mam potrzeby gadać po działaniu i raczej nie wynoszę z takich gadań zbyt wiele. Jednak potrzebuję ich, żeby się os

[PF] notka końcowa

[Piotr Filonowicz] Ciekawe, że są nagrania. Że jest blog. Że to zadanie podsumowania. Gdyby nie było, nie miałbym już połączenia z przeszłym. Teraz powolutku odświeżam. Obejrzałem kilka filmów i zaczynam rozumieć. Zmierzyliśmy się z bardzo wymagającą strukturą projektu (czy też "brakiem struktury" jak wolą Koty). Nie było żadnego z góry określonego celu. Były tylko spotkania w działaniu, tylko tu i teraz z dołączonymi do tego ramkami zadań. To, że przetrwaliśmy do końca w tym mocno zróżnicowanym składzie, uważam za spory sukces. Dwa miesiące spotkań to dwa miesiące bycia u początku. Dotknięć. Nie umiem zamrażać doświadczenia w czasie. Intensywne, kilkudniowe i codzienne warsztaty mają szczególny charakter. Tam jesteśmy bardziej w ciągłej drodze. W spotkaniach dwa razy w tygodniu ruszamy za każdym razem z innego miejsca. To nie jest miejsce, w którym skończyliśmy kilka dni temu. To jest miejsce, w którym jesteśmy teraz. Więc niejako zawsze ruszamy w nową drogę. Imp

[MiK] Podsumowanie

Nie mam w tej chwili weny na bardzo obszerne wypracowanie, więc napiszę tylko o paru głównych wątkach. Projekt kończę z ambiwalentnymi odczuciami. Było dla mnie trochę momentów wartościowych, cennych (niektóre z nich wymieniam na końcu), na pewno coś odkryłem, ale trudno mi nie myśleć, że coś nie do końca "wyszło". Probierzem wkręcenia w jakieś zdarzenie życiowe, sytuację, bycie w jakimś miejscu jest dla mnie często chęć fotografowania, tutaj jakoś nie miałem za bardzo napalenia na to, żeby wyciągać aparat (pomijając trudności techniczne z robieniem zdjeć, jak się samemu jest działającym), i konstatuję to z pewnym smutkiem czy niedosytem. Wydaje mi się, że głównym składnikiem, którego brakowało w projekcie, jest jakiegoś rodzaju struktura czy dyscyplina pracy. W zasadzie na każdych zajęciach zaczynaliśmy "od zera", eksplorując różne wątki i ćwiczenia, czasem jakieś motywy (jak "opowiadanie snu") przewijały się trochę dłużej, ale nie miałem poczucia, że